z okazji 70. rocznicy męczeństwa błogosławionego Eugeniusza Bosiłkowa, C.P., która przypada dzisiaj (11 listopada 2022 roku), udostępniamy tekst napisany przez Postulatora Generalnego, o. Massimo Parisi, którym chętnie dzielimy się z Wami wszystkimi.
Eugenusz Bosiłkow urodził się 16 listopada 1900 roku w Belene (Bułgaria) leżącym nad brzegiem Dunaju. Jako dziecko, podczas zabawy, omal nie utonął w tej rzece. Matka Beatrycze westchnęła wówczas do nieba i obiecała, że odda go Panu, jeśli dziecko przeżyje. Chłopiec został w cudowny sposób uratowany. W wieku trzynastu lat matka zabrała go do seminarium pasjonistów. Żywy chłopiec, lubiący żartować, studiował w Bułgarii, Belgii i Holandii oraz we Włoszech. 29 kwietnia 1920 roku złożył profesję zakonną, a w 1926 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Eugeniusz czuł się swobodnie wśród ludzi. Potrafił być przystępny dla ludzi prostych, ale był też człowiekiem o wielkiej kulturze, robiąc dobre wrażenie na uczonych. W sporach z ateistami był subtelny i głęboki. W dialogu z prawosławnymi antycypował ducha dzisiejszego ekumenizmu. Na biskupa został wyświęcony w 1947 roku w Russe. Był to właściwy człowiek na to stanowisko: wykształcony, roztropny, odważny, którego głos przeciwstawiał się nachalnej propagandzie marksistowskiej. Poniósł śmierć 11 listopada 1952 roku.
Z okazji 70. rocznicy śmierci przypominamy niektóre cechy jego życia jako zakonnika i duszpasterza, które wynoszą go do zaszczytów ołtarza.
„Kapłan czysty jak kryształ”, był szanowany i kochany przez wszystkich, bo on sam kochał i szanował wszystkich. „Był nadzwyczajną osobą wielkiej kultury i wiary. Miałem dla niego wielki szacunek”, wspominał urzędnik państwowy. Jego dom był zawsze otwarty dla wszystkich. „Nie bój się mi przeszkadzać – mawiał – jestem tu dla was”. Podczas okupacji niemieckiej uratował życie niezliczonej liczbie Żydów. Stał się sławny w całej Bułgarii i był kochany nawet przez prawosławnych.
Ukończył studia wyższe, znał trzynaście języków i współpracował z katolicką gazetą „Istina” (Prawda). Był jednym z najlepszych oratorów w Bułgarii. Jego przemówienia były słynne, niektóre nawet na poziomie narodowym, jak to z roku 1938 z okazji 250. rocznicy powstania katolików przeciwko Turkom. Nawet prawosławni chodzili go słuchać, zafascynowani jego umiejętnościami oratorskimi. „Kiedy Eugeniusz przemawia – mówili – nawet muchy przystają, żeby go słuchać”. Był on także człowiekiem głębokiej modlitwy. Zanotował: „wstaję codziennie o czwartej trzydzieści, modlę się do siódmej trzydzieści. Dopiero po tym zaczynam pracę i to w dużej ilości”. Miał wielkie nabożeństwo do Matki Bożej. Jego parafia stała się ważnym ośrodkiem kultu maryjnego dla całej diecezji. „Z Naszą Panią możesz zdziałać wszystko”, mówił jako biskup do tych, którzy najbardziej się bali.
W 1946 roku zmarł nagle biskup Damian Theelen, który zarządzał diecezją od 1915 roku. Eugeniusz został powołany na jego następcę, najpierw jako administrator, a potem jako biskup. Aby powstrzymać uderzającą propagandę marksistowską, natychmiast zorganizował misję ludową, w której sam wziął udział, narażając się na osobiste ryzyko.
17 września 1948 roku został przyjęty na długiej i serdecznej audiencji przez Piusa XII, który powiedział mu: „w Bułgarii czeka cię korona męczeństwa”. Mimo nacisków, by pozostał we Włoszech, wrócił do swojej ojczyzny, gdzie prześladowania Kościoła katolickiego były już systematyczne. Już na Kalwarii, napisał do Przełożonego Generalnego: „moi bracia i ja jesteśmy szczęśliwi mogąc znaleźć się na uprzywilejowanym miejscu synów św. Pawła od Krzyża”. Reżim komunistyczny pracował nad oddzieleniem Kościoła katolickiego od Rzymu i stworzeniem na jego miejsce Kościoła narodowego. Władze naciskały biskupów o złożenie przysięgi na wierność rządowi, a nawet zaproponowały Eugeniuszowi stanowisko głowy kościoła narodowego ze wszystkimi przywilejami. Eugeniusz stanowczo odmówił i zadeklarował swoją lojalność wobec papieża. Napisał: „rząd czyni wielkie starania, by oddzielić nas od Papiestwa. Wyrażam moje synowskie i mocne przywiązanie do Ojca Świętego. Mam odwagę, by żyć; mam nadzieję, że będę miał odwagę także cierpieć najgorsze, pozostając wiernym Chrustowi, Papieżowi i Kościołowi. Jestem gotów oddać moje życie z wiarę”. Gdy tylko został wybrany na biskupa, napisał do wiernych: „nie będę milczał”. Wierny swoim zobowiązaniom, nie milczał i nie zamilknie – nawet za cenę swojego życia. Eugeniusz nie uległ naciskom reżimu i przygotował się do świętowania swojego chwalebnego męczeństwa. Został aresztowany 16 lipca 1952 roku pod zarzutem bycia szpiegiem Watykanu i kierowania spiskiem przeciwko państwu. Podczas procesu zachował niepokojący spokój. Wybaczył swoim oskarżycielom i do końca bronił swoich księży i wiernych. Podczas krótkiego spotkania z członkami rodziny zapewniał ich, że pozostał wierny papieżowi i prosił o „modlitwę, bym okazał się godny męczeństwa”. Martwił się o wiernych, bojąc się, że zostaną zwiedzeni. Dlatego powtórzył, „powiedzcie im, że ja zostałem wierny Papieżowi i że nie zdradziłem Kościoła”. Eugeniusz został zastrzelony w nocy 11 listopada 1952 roku. Władze czekały ponad dwadzieścia lat, zanim oficjalnie poinformowały o jego śmierci. Dla opresyjnego rządu głos zamęczonego biskupa był bardziej destabilizujący niż odważnego żyjącego biskupa. Papież Pius XII miał pewnego dnia powiedzieć do pasjonistów, „jeśli tylko uda się wam zachować tę misję w Bułgarii, będzie ona najcenniejszym klejnotem w koronie waszego Zgromadzenia”. Eugeniusz, poprzez swoje męczeństwo i beatyfikację 15 marca 1998 roku, dodał jeszcze więcej blasku do tej korony. Spełnia się to, co proroczo napisał na krótko przed swoją śmiercią – „ślady mojej krwi są gwarancją świetlanej przyszłości Kościoła w Bułgarii”.