Z “Dzieł” św. Bonawentury, biskupa
Szóste przelanie krwi okazuje się najbardziej obfite w chwili przybicia gwoździami. Któż mógłby wątpić, że tyle krwi wypłynęło ze zranionych i przebitych rąk i stóp niewinnego Jezusa? W strumieniu tej krwi nasza róża niech stanie się purpurowa, gdyż właśnie tutaj uwidacznia się najgorętsza miłość i najkrwawsza męka. W wielkości tej męki trzeba dostrzegać potęgę miłości; a ty zauważ ognistość róży miłości w czerwieni męki. Któż kiedykolwiek znosił tak wielkie i haniebne obelgi? Ten, który cierpi, jest Bogiem. Nie chciał ani trochę zmniejszyć ciężaru swej męki. On, który może i usunąć, i złagodzić gwałtowny ból dręczący Jego wiernych, Ten, który umie oszczędzić cierpień bliskim, sobie nie przebacza.
Został schwytany, wystawiony na pośmiewisko i szyderstwa ze strony Żydów i pogan, a gdy przelał już wiele krwi, przybili Jego ręce i stopy. I zawiesili na krzyżu najpokorniejszego naszego Zbawiciela, ukochanego Jezusa. Spójrz tam, w górę, i podziwiaj, jak krwawa róża męki staje się purpurowa na znak najgorętszej miłości! Miłość i męka rywalizują ze sobą, jedna, by być gorętszą, druga, by być czerwieńszą. Lecz oto w cudowny sposób ze względu na miłość męka staje się czerwieńszą, bowiem gdyby nie miłował, nie byłoby to widoczne. W męce i w czerwieni męki objawia się żar Jego potężnej i niezrównanej miłości. Jak róża zamknięta pod wpływem nocnego mrozu otwiera się cała na ciepło wschodzącego słońca i przez otwarte płatki ukazuje w swej żywej czerwieni radosny blask, tak i wspaniały Jezus, zachwycający kwiat nieba, który przez długi czas, po grzechu Adama, był jakby zamknięty z powodu chłodu nocy i nie udzielał jeszcze pełnej łaski grzesznikom, w końcu, kiedy nadeszła pełnia czasów, zapaławszy najgorętszą miłością, otworzył się całkowicie każdą częścią swego ciała i oto w żywej czerwieni krwi zajaśniał płomień róży miłości.
Zobacz więc, jak Jezus zakwitł w krwi tego kwiatu róży. Spójrz na całe Jego ciało: gdzie nie znajdziesz kwiatu róży? Spójrz na jedną rękę i na drugą, spójrz na jedną stopę i na drugą: nie widzisz kwiatów róży? Spójrz na przebity bok: nawet tutaj nie brakuje róży, chociaż jaśniejszej z powodu wody zmieszanej z krwią, gdyż “wyszły z niego krew i woda” (J 19, 34).
O najukochańszy Panie i Zbawicielu wszechświata, Jezu drogi, jak będę mógł godnie Ci podziękować? Od chwili swych narodzin aż do swej nieludzkiej śmierci, a nawet i po śmierci, przelałeś za mnie tyle krwi. Chciałeś przez przelanie swojej krwi ukazać mi ogień swej gorejącej miłości. Ileż płatków powiększa i upiększa Twoją różę! Któż mógłby je zliczyć? Policz strużki i krople krwi, która wypłynęła z boku i z ciała ukochanego Jezusa, a policzysz liście Jego męki i Jego miłości. Pojedynczych zaś kropli jest tyle, ile płatków.